Praca, dzień drugi

Jak wiecie, dzień pierwszy nowej pracy to był czas szkoleń, opis tego dnia i przemyśleń z nim związanych znajdziecie tu. Taki naprawdę dzień pracy miał zacząć się nazajutrz. A więc 4 rano podbuka, 5:10 wyjazd rowerem. Póki jechałem przez miasto było nawet ok, schody zaczęły się kiedy wjechałem na drogę wyjazdową (taki skrót myślowy, zakład jest w mieście ale na takim zadupiu, że głowa boli). Oświetlenie w rowerze mam dość dobre, poważny problem zaczął się gdy z drogi asfaltowej musiałem zjechać na drogę z kostki brukowej. Nie dość że trzęsło, to zrobiło się wyraźnie bardziej ślisko. Przy drodze brak latarni, jedyne źródło światła to moja lampka rowerowa. W pewnym momencie z dużą prędkością zza zakrętu wyjechał
czytaj dalej na blogu